Półpodróżnik

Na stronie stosowane są pliki cookies. Więcej na podstronie.

Chorwacja po raz trzeci

Do Chorwacji trafiliśmy już po raz trzeci. Tym razem do północnej części Dalmacji. Nie wiem czy tak wszystko podrożało w kraju, gdzie wynaleziono krawaty, czy jest to kwestia miejsca (północna Dalmacja, więc z Polski i wielu innych krajów, krócej się jedzie). Po próbach znalezienia dobrego lokum, okazało się, że 6 lat temu płaciliśmy 20 euro za dobę mniej za apartament (w dość podobnym terminie).

Ulica Kinkležowa - najwęższa ulica w Vodicach Ulica Kinkležowa - najwęższa ulica w Vodicach
 
Co jeszcze było inne? Słyszało się więcej rozmów w jezyku polskim. Możliwe, że po prostu ze względu na to, że teraz mniej jeździmy do krajów arabskich, albo to kwestia taka, że miejscowość jest bliżej Polski. Po tym, jak u nas zaczęły się wakacje, to tam słyszało się polski na tyle często, że zastanawialiśmy się czy nie jestwśmy w jakimś kurorcie w Polsce. Inne zdziwienie, które mnie spotkało, tylko w jednym miejscu (z tych, które odwiedziliśmy) dawano do makaronu pojemnik z parmezanem. Do tej pory, czy to w Splicie, czy na Bolu, czy w Trpanju i w Makarskiej, wszędzie do makaronu otrzymywałem cukiernicę ze startym parmezanem (dzięki temu, można było sobie uzyć tyle, na ile miało się akurat ochotę), a tu juz tak miło nie było.

Nie udało nam się przejechać kolejką Nie udało nam się przejechać kolejką
Udało nam się wypożyczyć i popływać w Ferrari :) Udało nam się wypożyczyć i popływać w Ferrari :)
 
Pogoda oraz nastrój tym razem nie zachęcał nas do większego zwiedzania. Dużo czasu spędziliśmy w różnych urokliwych miejscach z napojami (w kolicy plaży Plava np znaleźliśmy restaurację prowadzoną przez Czecha :), trochę na plaży (tyle by wyschnąć po kąpieli, albo na spacerach), trochę przechadzając się po miejscowości. Uskuteczniliśmy tylko 2 wyprawy: wycieczkę na Krk i przechadzkę wzdłuż plaży do Tribunja. Pobieżnie widzieliśmy też Šibenik, najpierw z wody płynąc na i z Krk, a później z autokaru jadąc do Trogiru. O ile wcześniej mieliśmy ochotę wybrać się tam na wycieczkę indywidualną, to po tym co zobaczyliśmy, to fajnie byłoby zobaczyć forty z przewodnikiem i ew zwiedzić katedrę. Reszta jakoś nie wyglądała zachęcająco. Brakowało tam jakiegoś klimatu.

Šibenik jedna z fortec Šibenik jedna z fortec
Forteca Św. Mikołaja niedaleko Šibenika Forteca Św. Mikołaja niedaleko Šibenika
 
Do Krk popłynęliśmy statkiem. Dzień wcześniej akurat czytałem, w książce o kabarecie Ani Mru Mru, o tym jak Jabbar oświadczał się pod wodospadem Krk. Było tam napisane, iż miał problem z dopłynięciem. Po sprawdzeniu - rzeczywiście prąd jest tam tak duży, że ciężko się płynie w kierunku samego wodospadu.

Krk przed sezonem... Krk przed sezonem...
 
W KRK-a zdziwił nas tłok... A byliśmy tam jakby nie patrzeć przed sezonem. Niektórzy twierdzą, że w sezonie jest problem z przejściem przez most, gdyż jest taki tłum ludzi.
Ciekawie wkomponowany bankomat Ciekawie wkomponowany bankomat
Widok ze wzgórza kościelnego na jedną z większych marin w Dalmacji Widok ze wzgórza kościelnego na jedną z większych marin w Dalmacji
 
Do Tribunja przeszliśmy sobie wzdłuż linii brzegowej. W sumie nie taki długi spacer, aczkolwiek mimo, że szliśmy w okolicy godziny 16, trzeba było jednak wysmarować się lepszym kremem :) troszkę nas za bardzo słonko chwyciło. Sama miejscowość ciekawa i przyjemnie nam się tam spacerowało. Gdy już wszystko obeszliśmy, mogliśmy sobie usiąść i wypić popołudniową kawę chłodząc się deserem lodowym w jednej z kafejek na tamtejszym starym mieście.

Jeśli chodzi o knajpy to poza tą czeską, przypadła nam do gustu jeszcze Fjaka Jedzenie tam było niezłe, i dobra obsługa.

Po Vodicach jeżdżą 2 kolejki wycieczkowe, ale nie załapaliśmy się, ponieważ wybraliśmy się, gdy zmieniano akurat im rozkład jazdy i nie było sensu tyle czekać, by się przejechać.

Widok na rynek w Trogirze Widok na rynek w Trogirze
Ożeźwiający napój w Trogirze Ożeźwiający napój w Trogirze
 
Wracając, wymyśliliśmy sobie, by zrobić to tamtejszą komunikacją zbiorową. Toteż najpierw podróż autokarem do Trogiru, a stamtąd będziemy mieli już rzut beretem na lotnisko. Ponieważ wszystko odbywało się zgodnie z planem, to zostało nam jeszcze dużo czasu na to by zajrzeć, czy w samym Trogirze jest coś ciekawego do zobaczenia. Oj jest. Zobaczyliśmy niewiele, ale widać, że jest to miejsce, do którego warto będzie wrócić na bardziej szczegółową eksplorację. Zwiedzanie z walizkami wygodne nie jest, więc znaleźliśmy jakąś dość dużą knajpę w centrum, zamówiliśmy sobie po kawce i każde z nas sobie obeszło z aparatem najbliższe okolice. Okazuje się, że miejsce, które wybraliśmy nie było ani tanie, ani wygodne. O ile pierwsze można było przeboleć, to ze wzgledu na gęsto poustawiane stoliki "wędzenie" z kazdej strony zmusiło nas do szybkiej ewakuacji. Tym bardziej że robiąc taki wypad z aparatem, by zobaczyc co jest ciekawego do zobaczenia, zauważyłem urokliwą knajpę "Smokvica", można by powiedzieć, że na zapleczu katedry św Wawrzyńca. Niby też centrum ale stoliki luźniej ustawione, ceny rozsądniejsze, a i wybór niczego sobie. Tak więc skosztowaliśmy sobie serwowanego tam z kija piwa Stella Artois, fajne rześkie, super na ten duszny dzień, który spędzalismy w podróży. Później jeszcze zamówiliśmy sobie świeżo wyciskane owoce. Zdziwiła nas na początku ich niższa cena, gdyż podobną cenę płaciliśmy kilka dni wcześniej w restauracji w Vodicach, tyle że tu miało być tego dwa razy więcej. Okazało się, że tu jest to napój, a nie sok więc go porządnie rozwadniają. Ma to swoje zalety, ale czasami wolałbym jednak sok. Co nie zmienia faktu, że i tak było fajnie i miło. Obsługa lepsza niż w pierwszym miejscu do którego trafiliśmy, ogólnie klimat też. Pomysł, by w tamtą stronę złapać podwózkę, a wracać komunikacją okazał się dużo lepszy niż wstępnie planowany odwrotny. Gdybyśmy jechali zmęczeni lotem oraz całym poprzedzającym dniem, zapewne nie zaszlibyśmy spojrzeć na Trogir, by odkryć, czy warto tam się pojawić.